Długo się wahałem czy rozpoczynać ten wątek, ponieważ będzie to jedna z krótszych moich relacji, ale z uwagi, że zapowiadają się nowe (dla mnie) destynacje, nowe linie lotnicze i kabiny w J, to postanowiłem przeżyć kolejną samotną wyprawę dookoła świata wraz z Wami. Jej geneza jest dosyć nietypowa. Pewnie pamiętacie moją relację z marca, kiedy przemieszczałem się na zachód przez wyspy Mikronezji. Jeżeli nie, to tutaj link: https://przemos74.fly4free.pl/blog/3497 ... kaledonie/. Wtedy, żeby uzyskać dobrą cenę za lot z NYC do HKG przez Hawaje i wspomniane wyspy musiałem kupić to z 2x, którym w tym wypadku był lot HKG-LAX przez NRT. Losowo kupiłem ten lot na wrzesień w nadziei, że mi się przyda i właśnie w oparciu o niego zbudowałem to kółko. Dodam tylko, że prawdopodobnie będzie to lot liniami ANA, którymi do tej pory jeszcze nie podróżowałem, a opinie nawet w Y są całkiem pozytywne.
Poniżej możecie zobaczyć moją trasę:
Będzie kilka ciekawych aspektów podczas tej podróży, które powinny spotkać się z zainteresowaniem społeczności f4f: - przelot w klasie biznes naszego narodowego przewoźnika na pokładzie 787 - biznes klasa Asiany na pokładzie m.in. A380, która ma dosyć słabe opinie - szybkie zwiedzanie Tokio i Hong Kongu - nocleg w nowo-otwartym IC San Diego, gdzie stawki punktowe na wszystkie pokoje były w systemie takie same jeszcze kilka dni temu;) - biznes klasa na wąskim kadłubie American Airlines do Boliwii z przesiadkami podczas których mam nadzieję wyskoczyć na szybkie zwiedzanie - loty na różnych biletach/przewoźnikach z przesiadką 1:15 h
:D - zwiedzanie Panama City, Guayaquil i Bogoty - powrót Avianca do Madrytu, czyli trasa, którą pewnie wielu z Was zrobi dzięki zdobytym Aviosom w Iberii - i kilka innych, które wyjdą w trakcie podróży
:)
To tyle wstępu. Zapraszam Was do śledzenia i komentowania, a ja idę się spakować, bo zaczynam już jutro!Zaczynam w Poznaniu, gdzie wczesnym rankiem udaję się na przystanek tramwajowy i jadę na Dworzec PKS, żeby zdążyć na Flixbusa, którego udało mi się kupić za piątaka. Planowałem lecieć lub jechać pociągiem, ale przy tej cenie dałem szanse zielonemu autobusowi. I muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony bo po raz pierwszy nie jechałem takim z tylko przemalowaną zewnętrzną częścią, ale z zupełnie innymi fotelami w środku. Od początku do końca wszystko przebiegło perfekcyjnie – miły kierowca, szybki boarding (pomimo kolejki), brak bitwy o miejsca, spokojna i bardzo punktualna jazda, dużo miejsca na nogi itd. Oczywiście szybko po wjeździe na autostradę zasnąłem i obudziłem się na moment w Koninie, kiedy był postój, ale transfer do stolicy mogę zaliczyć do bardzo udanych.
Po godzinie 11 byłem już na Dworcu Zachodnim w Warszawie skąd kolejką w 15 minut podjechałem na lotnisko. Trzeba przyznać, że sporo kosztuje taki bilet, bo prawie 6 złotych, a trasa jest bardzo krótka. Na lotnisku miałem około 3 godziny do odlotu, więc poszedłem po bilet, żeby mieć go w formie fizycznej, a następnie fast trackiem i do Poloneza. Tutaj oferta jedzenia i picia jest bardzo szeroka. Zacząłem od obiadu, a później coś słodkiego. Ah, po tym wszystkim najchętniej już bym nic nie jadł, ale przecież zaraz boarding i kolejny obiad w samolocie. Wychodzę z lounge’u na 40 minut przed odlotem, a przede mną ukazuje się potężna kolejka do kontroli paszportowej. Dosłownie setki osób czekają. Przechodzę do grupy „All passports”, gdzie jest znacznie mniej osób. Zagaduję nawet obsługę, która twierdzi, ze taki stan rzeczy jest od dwóch dni. Czyżby coś rozkłady się pozmieniały?
Boarding opóźnia się nieznacznie, a później jest przerywany, bo do samolotu jedziemy autobusem. Dla pasażerów klasy biznes nie ma wyjątku, poza osobną kolejką (razem z Economy Premium). Po kilku minutach jestem już w samolocie. Klasa biznes zapełniona w około 75%. Na początek serwowany jest napój powitalny (woda, sok lub szampan). Wybieram ten ostatni, bo nie szkodzi nawet w największych ilościach (kiedy pity jest z umiarem), a do tego dostaję drobną przekąskę.
Odlot mocno się opóźnia (oczekiwanie na pasażerów tranzytowych), więc zaglądam co takiego znalazło się w kosmetyczce. Poza tym są też kapcie, ale nie ma piżamy. Ruszamy z około godzinnym opóźnieniem. Widoki przyjemne, szybko wznosimy się nad chmury i gaśnie sygnalizacja zapięcia pasów. Po chwili podawane są ciepłe, wilgotne ręczniczki do twarzy i rąk, a następnie aperitif. Wcześniej zamówiłem posiłek w stylu japońskim.
Obiad zaczyna się od przystawki – świetny wędzony łosoś, dobre tofu z kawiorem i smaczne roladki z wołowiny. Ogólnie wszystko bardzo smaczne. Nie można zapomnieć także o zupce miso, która jest idealnym dopełnieniem. Jako danie główne wybrałem krewetki w sosie z ryżem, szpinakiem itd. Również nie można narzekać. Na koniec wjechał wózek z serami, ciastami, owocami i deserami. Z uwagi, że przeszedłem w międzyczasie na wino to poprosiłem o kilka serów i makaronik do późniejszej kawy. Na koniec szef pokładu przechodzi z butelką śliwkowej wódki i nalewa każdemu po kieliszeczku. Jest totalnie pełen, więc nie pozostaje mi nic innego jak rozłożenie fotela do pozycji płaskiej (łóżka). Dostaliśmy oczywiście prześcieradło, fajną poduszkę i dobrej jakości koc polarowy. Zaczynam w międzyczasie oglądać drugi film (Pomiędzy nami góry), który trochę mnie absorbuje, więc zasypiam dopiero po około 30 minutach. Śpię około 3 godzin, po czym kończę oglądać film i kończę swoje zadania na laptopie czekając na podanie śniadania.
Śniadanie podane jest w bento boxach. Tym razem danie japońskie nie jest już takie szałowe, ale nadal smaczne i sporej wielkości. Do picia zamawiam poza kawą także sok pomidorowy. Posiłek ten podawany jest dosłownie na godzinę przed lądowaniem, więc można się wyspać. Lądowanie na lotnisku Narita (szkoda, że nie Haneda) następuje po godzinie 9 czasu lokalnego. Przesunięcie zegarka jest o siedem godzin do przodu. Moje wrażenia z lotu są jak najbardziej pozytywne. Cabin Crew zasługuje na słowa uznania za dobrą pracę i porozumiewanie się z pasażerami w języku japońskim (tak, 90% klasy biznes to Japończycy).
Po wylądowaniu jest rękaw i szybka kontrola paszportowa, dzięki czemu wychodzę z lotniska dosłownie 10 minut później. Kupuję bilet na pociąg i jadę do centrum Tokio, żeby zostawić bagaż w hostelu First Cabin i coś pozwiedzać. Niestety pogoda jest kiepska – pada deszcz, jest pochmurnie i dosyć chłodno jak na Japonię we wrześniu, bo tylko około 20 stopni Celsjusza. Przejazd do centrum zajmuje mi około 1,5 godziny i kosztuje niespełna 1200 Jenów. Wysiadam na stacji Roppongi i idę około 800 metrów. Na miejscu okazuje się, że check in jest od godziny 17(!). Jestem mocno zdziwiony, co prawda nie liczyłem na wcześniejsze otrzymanie kabiny, ale myślałem, że będzie to godzina 15. Postanawiam zostawić plecak i ruszam na spacer w lekkim deszczu.
Pierwszym punktem jest Shibuya Corssing, czyli najsłynniejsze skrzyżowanie w Tokio, znane z tego, że ludzie przychodzą po prostu przejść się po pasach. Robi wrażenie zarówno z perspektywy przechodnia, jak i z góry, kiedy obserwujemy ludzi wchodzących z różnych stron na przejście.
Dalsza część już jutro, bo za chwilę 1 w nocy w Tokio, a ja jutro mam mocno napięty grafik pod kątem latania i muszę wstać za niespełna sześć godzin.Spacerując po Tokio dosłownie co kilka minut mija się sklepy 7/11, Lawsony czy też Family Mart. Są też rzadziej inne supermarkety. Do jednego z nich wszedłem kupić cos do picia. Zobaczcie jaki tutaj mają wybór. Ja postawiłem na gorzką herbatę o jakimś tam smaku, co miało pomóc ugasić moje pragnienie. Następnie zrobiłem się nieco głodny, więc udałem się do Genki Sushi. Miejsce odwiedzam już nie pierwszy raz, a to dlatego, że bardzo spodobała mi się jego idea i ceny. Zamawianie sushi i innych japońskich przysmaków za pomocą tabletu, które przyjeżdża do nas na tacce. Dodatkowo można wylosować grę w ruletkę i wygrać żeton, który upoważnia nas do wylosowania małej zabawki. Co najważniejsze sushi tutaj jest świeże i smaczne i tańsze niż to w supermarketach.
Odwiedzam też kilka losowych sklepów i w zasadzie wszędzie panuje już klimat Halloweenowy. Z uwagi, że w Tokio widziałem już naprawdę wiele, bo spędziłem tu sumarycznie pewnie ponad 2 tygodnie, jak nie więcej, to udaję się do parku Yoyogi, gdzie można spotkać setki osób biegających i jeżdżących na rowerach. Ja robię spacer i wychodzę z drugiej strony, żeby udać się do świątyni Meiji Jingu.
@igore nieco dłużej;)@FranekXVI świetnie! będę naturalnie śledził Twoją relację z dużym zainteresowaniem:)@dziabulek dziękuję, będę informował na bieżąco.
Kolejka kosztuje 3.40 jeśli kupi się bilet ZTM. Na trasach lotniskowych nadal honorowane są wszystkie bilety ZTM. Wysłane z mojego ASUS_Z01HD przy użyciu Tapatalka
przemos74 napisał:Cabin Crew zasługuje na słowa uznania za dobrą pracę i porozumiewanie się z pasażerami w języku japońskim (tak, 90% klasy biznes to Japończycy). To mnie zaintrygowało... Czyżby LO zatrudniał osoby po japonistyce do obsługi tej trasy? Bo nie chce mi się wierzyć, że "zwykli" członkowie załogi daliby radę opanować japoński do tego stopnia, by sobie gaworzyć z pasażerami
:)
pabien napisał:Kolejka kosztuje 3.40 jeśli kupi się bilet ZTM. Na trasach lotniskowych nadal honorowane są wszystkie bilety ZTM. Wysłane z mojego ASUS_Z01HD przy użyciu TapatalkaMusiałeś... teraz boli podwójnie
;)@macio106 dziękuję:)
Przepraszam, ale uznałem, że owszem trochę poboli, ale jakie da oszczędności na przyszłość
;-)Tylko pamiętaj, na innych trasach wspólny bilet ZTM i KM jest od biletu dobowego wzwyż.Wysłane z mojego ASUS_Z01HD przy użyciu Tapatalka
@przemos74 dlaczego nie skorzystałeś z Mazurka tylko wybrałeś Poloneza? Pytam chociażby w kontekście kolejki do paszportów.Wysłane z mojego Redmi 4X przy użyciu Tapatalka
@przemos74 bomba, trzymaj kurs i powodzenia w dalszej skladance.
:) Przyznam, ze to sniadanie w bento box optycznie nie powala z nog, ale zatesknilem za Japonia.Japonki na zdjeciach mocno zajete komorkami, jak zwykle.
:D
Szybka aktualizacja - anulowano mi lot ICN-HKG z powodu tajfunu. Jestem na wait liście na jutro rano, ale nie mam pojęcia czy ten rejs się odbędzie. Muszę być w HKG pojutrze o 8 rano bo mam już lot do LAX. Kolejny wpis dam za kilka godzin.
nie chciałem wcześniej zapeszać, ale tak się zastanawiałem, czy tajfun Ci w czymś nie przeszkodzi... Przed chwilą w radio mówili, że w HK bardzo się go obawiają, łącznie z ewakuacją mieszkańców z miejsc położonych najbliżej wybrzeża. Trzymam kciuki
:)
@sranda dokładnie, lecę do LAX przez NRT i muszę jakoś jutro dotrzeć do tego HKG, jak nie to jedyna szansa to nowy bilet na szybko do LAX. Za mile jest spora dostepność Eva Air, więc ewentualnie to mnie może uratować.@tropikey dzięki, ja nic nie wiedziałem o tym, tzn. tylko o tajfunie na Filipinach, ale to chyba ten sam?@kamo375 dzięki, już jedziemy dalej
:)@cccc dzięks! klimat Japonii jest świetny, dzisiaj jak się zrobiła piękna pogoda to musiałem wyjeżdżać, eh!@Gaszpar przyznam się bez bicia że zapomniałem o jego istnieniu
:(@makdeb hehe, fotki tym razem wszystkie telefonem i kilka kamerką Xiaomi. Wziąłem lustrzankę, ale jeszcze nie użyłem
;)
Rzeczywiście, Senso-ji nocą prezentuje się świetnie! No i widzę, że skończył się remont pagody. A co do "kupy", to ja widzę w tym raczej bezogoniastego plemnika
:D W kazdym razie, takie wrażenie sprawiał za dnia, w blasku słońca
;)Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
Melduje się z lotniska w ICN, gdzie mój lot został przebukowany dopiero na godzinę 14 z minutami, ale po rozmowie przy check in udało mi się dostać podobno ostatnie miejsce na rejs o 10:20, więc niebawem boarding!
:)
przemos74 napisał:Przed startem podano drink powitalny (do wyboru woda, sok lub szampan) i rozdano menu. Do wyboru było danie kuchni koreańskiej oraz zachodniej. Tym razem nie było żadnej przystawki, ani deseru. Wybrałem pierwszą pozycję. Co to takiego - koreański mix "Bibimbap", czyli ryż z warzywami i mieloną wołowiną zmiksowaną z papryczką chili oraz olejem sezamowym. Serwowane z rosołem i dodatkami. Danie dosyć sycące, ale smakowo bardzo przeciętne. Koreańczycy muszą mieć specyficzny smak, jeżeli jest to ich przysmak.Rzeczywiscie nie wyglada za apetycznie, winko czerwone tanie i przecietne jak na business, ale czy byl chociaz fajny bar tak jak np. w Emirates?
W OZ nie ma niestety baru; na górnym pokładzie na przodzie obok schodów jest coś w stylu małej "salonki" (jest kanapa/sofa) z miejscem na przekąski/napoje, ale nie jest ono wykorzystywane, przynajmniej w trakcie krótkich rejsów.
@przemos74 tylko nie pisz że w IC Seul , dostałeś craftowe piwo z amerykańskiego browaru Goose Island?
:roll:Rewelacja, pierwszy raz wybrałbym welcome drinka, zamiast punktów. Butelka czy keg i jakie tam ewentualnie lali style?
;)
kacper451 napisał:@przemos74 tylko nie pisz że w IC Seul , dostałeś craftowe piwo z amerykańskiego browaru Goose Island?
:roll:Globalizacja, nic dziwnego, w hotelach w HK otrzymywalem IPA z Australii czy innych czesci swiata.
:Dprzemos74 napisał:@kacper451 zabij mnie, ale się na tym nie znam. Wszedłem do baru i poprosiłem o piwo, które mogą polecić. Przyniósł mi takie - bardzo smaczne:)Piwko pochodzi rzeczywiscie z browaru w Chicago, ale mozna czesto spotkac w barach w NY.nowy-york-3-dniowy-plan-zwiedzania,761,107051&p=1019509&hilit=goose+island#p1019509
@przemos74: podziwiam Twoją umiejętność zgrabnego łączenia opcji luksusowych ze skrajnie budżetowymi i płynnego przechodzenia między jednymi i drugimi. Mi to marnie wychodzi, co podnosi mi (czasami niemiłosiernie) budżety wyjazdowe
:D
San Diego jest bardzo przyjemne, ma sporo atrakcji, tylko pare dzielnic nie jest za ciekawych. Czytalam o tym co omijac na forum Hiltona. Ja zatrzymalam sie przy lotnisku na polwyspie z bardzo fajnym widokiem na panorame miasta, marine i widac stamtad jak samoloty startuja. Bardzo mi sie podobalo sniadanie tuz przed wschodem slonca z widokiem startujacych samolotow. Przy nabrzezu jest muzeum morskie i lotniskowiec, ktory mozna zwiedzac - https://www.midway.org/ Od razu mowie, ze jest duzy i trzeba sporo nachodzic sie. San Diego Zoo jest bardzo znane i polecane. Mozna kupic bilet na poranny spacer i wejsc przed tlumami, mi sie podobalo i spedzilam tam prawie caly dzien.
Taki drobiazg (pewnie z niewyspania
:D ):"Teraz przede mną długi dzień w Santa Cruz w Bogocie" - miało być chyba "w Boliwii". Swoją drogą, wygląda na ciekawe miejsce na przystanek w czasie RTW. Też to rozważę
;)Mam przy okazji pytanie, czy duża ilość krótszych połączeń (i odpowiednio większa ilość przystanków) to Twój świadomy wybór, czy raczej wynik dostępności nagród za mile? A może obu czynników po trochu?Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
Dzięki! Rzeczywiście snu brakuje najbardziej:) Połączenie SNA-VVI było dostępne tylko z 2 stopami, ale ich konfiguracji (lotnisko, długość) było dużo do wyboru.
Energetyczny jestes Przemos, ja mialam nieplanowany postoj w Dallas, okolo 20h z noclegiem, ale nie pojechalam do centrum, bo bylo goraco i parno. Gdybym zatrzymala sie na samym lotnisku, to wybralabym sie, ale wyladowalam troche dalej i odpuscilam wycieczke shuttle busem i transportem publicznym. Moze nastepnym razem jak mnie tam rzuci. Co do saloniku na DFW, to bylam w AA Premium Club, nie wiem czy to ten sam, ktory opisujesz. Bonusem bylo podwiezienie wozkiem do bramki BA, ktora byla jakies 10 numerow dalej. https://andystravelblog.boardingarea.co ... ounge-dfw/
Zgadzam się co do oceny 77W AA - w moim rankingu nowa kabina tam to jedna z najwygodniejszych konfiguracji C - ta w AA jest lepsza od tego samego układu w QR w 350 (bo katarowe fotele są mniej prywatne niestety). Co do plastikowych kubków przed wylotem - to generalnie standard w amerykańskich liniach (tak samo jest w UA i DL) i niektórych innych.
Na 4 foto widzę tabliczke ...,,Calle de 6 Agosto(czyli chyba 6 sierpnia) który jest dla mnie szczególnie ważny
:P Miły akcent tak daleko
:lol:
:lol:
:lol:
Zmęczenie jest bardzo duże, zasypiam wszędzie
;) W autobusie z miasta na lotnisko zasnąłem opierając głowę o plecak i obudził mnie dopiero kierowca, kiedy była zmiana autobusu. Aczkolwiek była taka ulewa, że przez okna nie było nic widać, więc nic nie straciłem:) Klimat w Panamie średni - duszno i bardzo ciepło. Dużo lepiej było w Santa Cruz.
Nie ma to jak "tradycyjny boliwijski" deser lodowy Oreo
;) Kolejna świetna wyprawa. Możesz zdradzić, co zdecydowało o takim, a nie innym doborze trasy - Boliwia raczej rzadko pojawia się tu na forum?
Co do dojazdu z lotniska do Panama City - wyjątkowo długo jechałeś
:). Zazwyczaj jedzie się dużo krócej.Kartę "Metrobus" trzeba mieć, niestety na lotnisku można ją tylko doładować. Nic straconego jednak bo spokojnie można poprosić kogoś czekającego na przystanku autobusowym żeby odbił się za ciebie - wystarczy potem oddać gotówkę
:).Może komuś się przyda
;)
tropikey napisał:[...] A co do "kupy", to ja widzę w tym raczej bezogoniastego plemnika
:D W kazdym razie, takie wrażenie sprawiał za dnia, w blasku słońca
;)Wiem, że wyrywam się trochę jak Filip z konopii, bo Tokio było już 11 dni temu, ale zacząłem czytać tę relację z opóźnieniem. Może jednak kogoś zainteresuje fakt, że ta "kupa" tudzież "bezogoniasty plemnik", oficjalnie interpretowana jest jako złoty płomień
:D Zaprojektował ją Phillippe Starck, ten od słynnej wyciskarki do cytrusów.
Jak zwykle TOP , mega szacun Przemos …. mam tylko jedną prośbę na BOGA daj znac następnym razem jak Ci wpadnie kolejny fajny deal na którym będziesz budowal kolejne kolko
;)
Ja to raczej apelowałbym, żeby Przemos ciut zwolnił tempo
:DCzłowiek chciałby mu choć cokolwiek dorównać, a ten wiastuje kolejną wyprawę już w listopadzie.Oczywiście będę czytał
;)Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
W styczniu będę miał 10h przesiadkę w Bogocie i też mam zamiar wyskoczyć na szybkie zwiedzanie. Nie wiem czy miałeś pecha, czy rzeczywiście jest tam tak niebezpiecznie. W jakich godzinach byłeś ?
Jak zawszę super się czyta @przemos74
:) Podziwiam Cie za tak rozbudowaną relację w formie live, jeszcze masz siły zdjęcia obrabiać, naprawdę szacun
:)
przemos74 napisał:Urzędnik bardzo miły i z uśmiechem wita mnie w swoim kraju, gdzie spędzę najbliższe 8 godzin. Kwintesencja podróżowania @przemos74
;) . Relacja na poziomie - jak zawsze - i szczerze podziwiam, że potrafisz wytrzymać takie tempo. Obstawiam, że ja zasnąłbym gdzieś po drodze, spóźniając się tym samym na jeden z lotów.
Piękny, młody i ubrany jak z żurnala. I ty się dziwisz, że cię jakiś menel chciał skroić?!? Ja po takim maratonie lotniskowym wyglądam tak, że bezdomni mi swoje miedziaki z puszek oddają;-)A tak poza tym świetna relacja, że o fotach biznes klasy nie wspomnę. Nie przestawaj pisać!
Po raz kolejny dziękuję za zabranie nas ze sobą w wirtualną podróż. Czułem się prawie jakbym sam zmieniał saloniki czy też zastanawiał się jakie menu będzie na mnie czekało w następnym locie w C. Dzięki Tobie życie pomiędzy jednym a drugim własnym RTW staje się łatwiejsze
;)
Świetnie się czyta Twoje relacje, choć dla mnie jest to ogromny poziom abstrakcji, gdyż prawdopodobnie w połowie umarłym ze zmęczenia i zagubienia w strefach czasowym.Quote:(...)Ten zaczął iść szybciej, równo ze mną, stawał się głośniejszy i zrozumiałem, że chce pieniądze. Kiedy przyspieszyłem, odpowiedziałem coś po angielsku to nagle wyszedł przede mnie i spojrzał mi w oczy. Miał całe przekrwione, były dosyć ciemnej karnacji i niższy ode mnie. Stawał się agresywny i zniecierpliwiony.(...)Dwa spostrzeżenia:1. Naprawdę zdziwiłbym się, gdybyś w Bogocie spotkał kogoś wyższego od siebie
:lol: 2. Wprawdzie nie testowałem w Ameryce Południowej (bo nie byłem), ale na tego typu osobników często działa... język polski. Po angielsku zwykle typ spod ciemnej gwiazdy zna parę słów, ale gdy grzecznie odpowiadasz po Polsku i ni jak nie rozumiesz innego języka zwykle odpuszczają.
Apocalipse napisał:2. Wprawdzie nie testowałem w Ameryce Południowej (bo nie byłem), ale na tego typu osobników często działa... język polski. Po angielsku zwykle typ spod ciemnej gwiazdy zna parę słów, ale gdy grzecznie odpowiadasz po Polsku i ni jak nie rozumiesz innego języka zwykle odpuszczają.Też to stosuję, zazwyczaj działa, w Ameryce Południowej też. Mnie w Bogocie nic nieprzyjemnego nie spotkało, ale za to w Pereirze przyczepił się do nas osobnik podobnego pokroju, z dziurą w nodze, i było mało przyjemnie, na szczęście jakoś zbiegliśmy, ale do uraz do miasta pozostał. A tak w ogóle to świetna wyprawa i relacja. Szacun!
@przemos74 Ukłon w Twoją stronę za kolejną mega relację.Mnóstwo zdjęć, forma relacji jak i sam tekst pozwala być w tych wszystkich miejscach razem z Tobą.Pozostaje tylko czekać na kolejną Twoją relację, kolejną wyprawę w Listopadzie.1 Miejsce w relacji miesiąca gwarantowane. Pozdrawiam
O matko, dziękuję za tyle pozytywnych komentarzy. Jest mi naprawdę bardzo miło!@silazak najczęściej to przypadek, ale dla kolejnych kółek w Y/J polecam taryfę z AKL/ICN do SCL + MAD-TYO, ona ma duży potencjał i jest temat na forum.@tropikey masz rację, tempo znowu za duże z tym wszystkim, ale na tyłku usiedzieć nie mogę, eh...@asiasz hehe, dzięki! @SPLDER byłem między 7 rano, a 12 w południe, trudno mi powiedzieć, ale na pewno nie zaczynaj na peryferiach tylko do razu jedź (taksówką/Uberem) do ścisłego centrum@klapio teraz trochę lepszy telefon to było mi łatwiej niż wywoływać RAWy z lustrzanki, ale jednak trochę czasu potrzeba:) mam nadzieję, że w listopadzie też podołam.@oskiboski jedzenia tyle, że po powrocie mój żołądek rzeczywiście musiał odpocząć. 3mam kciuki za Twój trip w 2019!@D4fc4 @Yossarian @firley7 @peta dzięki!
:)@igore tempo znowu za mocne, zmęczenie wyszło po powrocie, ale już jestem w pełni sił i po kolejnym lotniczym weekendzie;)@elwirka w Bogocie wyszedłem na miasto akurat w bluzie z kapturem
;) ale maraton był rzeczywiście intensywny, raczej już nie powtórzę tego w tej formule (ost. mówiłem to samo, wiem...
:roll: )@Apocalipse @Kasica88 dziękować! to w sumie musi być prawda z tym językiem polskim, jakbym miał podobną sytuację to przetestuję, chociaż wolałbym nie;)
@przemos74 @Kasica88 @ApocalipseZ językiem polskim kilka razy testowane. Zawsze działa. W sytuacjach napiętych, soczysta wiązanka w ojczystym języku ma zazwyczaj taki ładunek emocjonalny, że nawet jak przeciwnik nie zrozumie ani słowa, to przekaz załapuje od razu. Niestety mi odpowiednich emocji w żadnym innym znanym języku nie udaje się wykrzesać.
Z moich skromnych doświadczeń wynika, że (w niektórych krajach) lepiej sprawdza się wiązanka przekleństw w języku rosyjskim. Z mafią niewielu chce zadzierać;-)
Aga_podrozniczka napisał:Ja probowalam czytac o tej taryfie AKL/ICN do SCL + MAD-TYO, ale na FT jest juz 550 postow i trudno przedrzec sie. Chcialam dosztukowac cos z AKL, a ostatnie posty sa glownie ze startem w ICN.Pobaw się w Matrixie, bo pokazuje najwięcej i wszystko praktycznie jest kupowalne na Priceline. Te posty z początku są nadal ważne, tylko działają na nowe daty. Możesz też wymieszać klasy (część w eko, a część w biz) uzyskując rozsądne ceny i sporo mil w niektórych programach.
@przemos74 jak zwykle świetna robota i mega rtw
:) Nie wiem jak Ty to robisz, że w trakcie tak intensywnego wyjazdu dajesz radę jeszcze wrzucać tak dobrą i szczegółową relację, ale podziwiam
:) Ja nie mogę się zebrać do swojej sprzed paru miesięcy.. wstyd
;)Wczoraj kończyłam czytać ostatnie posty pod koniec pracy - tak się wkręciłam, że aż nieświadomie zostałam po godzinach
:lol:
@olajaw dziękuję! a i czekam na Twoją relację:)@correos dzięki! Internet tym razem z karty MTXC, później kupiłem sima w Boliwii, dalej jechałem tylko na lotniskowym WiFi.
I ja dorzucę od siebie: @przemos74, duży szacunek dla Ciebie za tą wyprawę i relację...Powinieneś zacząć pisać powieści przygodowe.Wysłane z mojego SM-N910C przy użyciu Tapatalka
W tej Bogocie, to chyba jakiś pech, co i u nas może cię spotkać. Spędziłem w Kolumbii dwa tygodnie w różnych miejscach i ani razu nie trafiłem na żadną nieciekawą sytuację. Niemniej okratowania budynków, hoteli, osiedli, a w Bogocie nawet ogrodzenia osiedli pod wysokim napięciem wskazują, że albo było, albo nadal jest niezbyt bezpiecznie. Niemniej przy krótkim wypadzie z lotniska na miasto raczej bym nie przesadzał. Centrum Bogoty (i Cartagena de Indias) jest mocno strzeżone przez tłumy policji/wojska z karabinami maszynowymi. Jak się zapuścisz w wąskie (i kolorowe) uliczki w stronę Monserrate już ich co prawda nie ma, ale czasem nikogo innego też nie
:) Z tym, że ja nie pchałem się na samo wzgórze, bo tam podczas wyprawy pieszej lub rowerowej podobno można zostać napadniętym (wg opisów czytanych przed wyjazdem).
W ramach offtopicu: gdy kiedyś zapuściłem się w wąskie uliczki idąc w stronę Monseratte to leciał za mną żołnierz. Udawałem,że go nie widzę i szedłem dalej ... Gdy mnie dopadł nakrzyczał, że to oczywiste,że tam gringos z plecakami chodzić nie powinni. Idzie taki jak ja, napadną, okradną, a oni opier...l zbierają, że nie upilnowali
:D PS @przemos74, oczywiście relacja jak zawsze rewelacyjna , no i złożyłeś to naprawę zacnie.
Długo się wahałem czy rozpoczynać ten wątek, ponieważ będzie to jedna z krótszych moich relacji, ale z uwagi, że zapowiadają się nowe (dla mnie) destynacje, nowe linie lotnicze i kabiny w J, to postanowiłem przeżyć kolejną samotną wyprawę dookoła świata wraz z Wami. Jej geneza jest dosyć nietypowa. Pewnie pamiętacie moją relację z marca, kiedy przemieszczałem się na zachód przez wyspy Mikronezji. Jeżeli nie, to tutaj link: https://przemos74.fly4free.pl/blog/3497 ... kaledonie/. Wtedy, żeby uzyskać dobrą cenę za lot z NYC do HKG przez Hawaje i wspomniane wyspy musiałem kupić to z 2x, którym w tym wypadku był lot HKG-LAX przez NRT. Losowo kupiłem ten lot na wrzesień w nadziei, że mi się przyda i właśnie w oparciu o niego zbudowałem to kółko. Dodam tylko, że prawdopodobnie będzie to lot liniami ANA, którymi do tej pory jeszcze nie podróżowałem, a opinie nawet w Y są całkiem pozytywne.
Poniżej możecie zobaczyć moją trasę:
Będzie kilka ciekawych aspektów podczas tej podróży, które powinny spotkać się z zainteresowaniem społeczności f4f:
- przelot w klasie biznes naszego narodowego przewoźnika na pokładzie 787
- biznes klasa Asiany na pokładzie m.in. A380, która ma dosyć słabe opinie
- szybkie zwiedzanie Tokio i Hong Kongu
- nocleg w nowo-otwartym IC San Diego, gdzie stawki punktowe na wszystkie pokoje były w systemie takie same jeszcze kilka dni temu;)
- biznes klasa na wąskim kadłubie American Airlines do Boliwii z przesiadkami podczas których mam nadzieję wyskoczyć na szybkie zwiedzanie
- loty na różnych biletach/przewoźnikach z przesiadką 1:15 h :D
- zwiedzanie Panama City, Guayaquil i Bogoty
- powrót Avianca do Madrytu, czyli trasa, którą pewnie wielu z Was zrobi dzięki zdobytym Aviosom w Iberii
- i kilka innych, które wyjdą w trakcie podróży :)
To tyle wstępu. Zapraszam Was do śledzenia i komentowania, a ja idę się spakować, bo zaczynam już jutro!Zaczynam w Poznaniu, gdzie wczesnym rankiem udaję się na przystanek tramwajowy i jadę na Dworzec PKS, żeby zdążyć na Flixbusa, którego udało mi się kupić za piątaka. Planowałem lecieć lub jechać pociągiem, ale przy tej cenie dałem szanse zielonemu autobusowi. I muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony bo po raz pierwszy nie jechałem takim z tylko przemalowaną zewnętrzną częścią, ale z zupełnie innymi fotelami w środku. Od początku do końca wszystko przebiegło perfekcyjnie – miły kierowca, szybki boarding (pomimo kolejki), brak bitwy o miejsca, spokojna i bardzo punktualna jazda, dużo miejsca na nogi itd. Oczywiście szybko po wjeździe na autostradę zasnąłem i obudziłem się na moment w Koninie, kiedy był postój, ale transfer do stolicy mogę zaliczyć do bardzo udanych.
Po godzinie 11 byłem już na Dworcu Zachodnim w Warszawie skąd kolejką w 15 minut podjechałem na lotnisko. Trzeba przyznać, że sporo kosztuje taki bilet, bo prawie 6 złotych, a trasa jest bardzo krótka. Na lotnisku miałem około 3 godziny do odlotu, więc poszedłem po bilet, żeby mieć go w formie fizycznej, a następnie fast trackiem i do Poloneza. Tutaj oferta jedzenia i picia jest bardzo szeroka. Zacząłem od obiadu, a później coś słodkiego. Ah, po tym wszystkim najchętniej już bym nic nie jadł, ale przecież zaraz boarding i kolejny obiad w samolocie. Wychodzę z lounge’u na 40 minut przed odlotem, a przede mną ukazuje się potężna kolejka do kontroli paszportowej. Dosłownie setki osób czekają. Przechodzę do grupy „All passports”, gdzie jest znacznie mniej osób. Zagaduję nawet obsługę, która twierdzi, ze taki stan rzeczy jest od dwóch dni. Czyżby coś rozkłady się pozmieniały?
Boarding opóźnia się nieznacznie, a później jest przerywany, bo do samolotu jedziemy autobusem. Dla pasażerów klasy biznes nie ma wyjątku, poza osobną kolejką (razem z Economy Premium). Po kilku minutach jestem już w samolocie. Klasa biznes zapełniona w około 75%. Na początek serwowany jest napój powitalny (woda, sok lub szampan). Wybieram ten ostatni, bo nie szkodzi nawet w największych ilościach (kiedy pity jest z umiarem), a do tego dostaję drobną przekąskę.
Odlot mocno się opóźnia (oczekiwanie na pasażerów tranzytowych), więc zaglądam co takiego znalazło się w kosmetyczce. Poza tym są też kapcie, ale nie ma piżamy. Ruszamy z około godzinnym opóźnieniem. Widoki przyjemne, szybko wznosimy się nad chmury i gaśnie sygnalizacja zapięcia pasów. Po chwili podawane są ciepłe, wilgotne ręczniczki do twarzy i rąk, a następnie aperitif. Wcześniej zamówiłem posiłek w stylu japońskim.
Obiad zaczyna się od przystawki – świetny wędzony łosoś, dobre tofu z kawiorem i smaczne roladki z wołowiny. Ogólnie wszystko bardzo smaczne. Nie można zapomnieć także o zupce miso, która jest idealnym dopełnieniem. Jako danie główne wybrałem krewetki w sosie z ryżem, szpinakiem itd. Również nie można narzekać.
Na koniec wjechał wózek z serami, ciastami, owocami i deserami. Z uwagi, że przeszedłem w międzyczasie na wino to poprosiłem o kilka serów i makaronik do późniejszej kawy. Na koniec szef pokładu przechodzi z butelką śliwkowej wódki i nalewa każdemu po kieliszeczku. Jest totalnie pełen, więc nie pozostaje mi nic innego jak rozłożenie fotela do pozycji płaskiej (łóżka). Dostaliśmy oczywiście prześcieradło, fajną poduszkę i dobrej jakości koc polarowy. Zaczynam w międzyczasie oglądać drugi film (Pomiędzy nami góry), który trochę mnie absorbuje, więc zasypiam dopiero po około 30 minutach. Śpię około 3 godzin, po czym kończę oglądać film i kończę swoje zadania na laptopie czekając na podanie śniadania.
Śniadanie podane jest w bento boxach. Tym razem danie japońskie nie jest już takie szałowe, ale nadal smaczne i sporej wielkości. Do picia zamawiam poza kawą także sok pomidorowy. Posiłek ten podawany jest dosłownie na godzinę przed lądowaniem, więc można się wyspać. Lądowanie na lotnisku Narita (szkoda, że nie Haneda) następuje po godzinie 9 czasu lokalnego. Przesunięcie zegarka jest o siedem godzin do przodu. Moje wrażenia z lotu są jak najbardziej pozytywne. Cabin Crew zasługuje na słowa uznania za dobrą pracę i porozumiewanie się z pasażerami w języku japońskim (tak, 90% klasy biznes to Japończycy).
Po wylądowaniu jest rękaw i szybka kontrola paszportowa, dzięki czemu wychodzę z lotniska dosłownie 10 minut później. Kupuję bilet na pociąg i jadę do centrum Tokio, żeby zostawić bagaż w hostelu First Cabin i coś pozwiedzać. Niestety pogoda jest kiepska – pada deszcz, jest pochmurnie i dosyć chłodno jak na Japonię we wrześniu, bo tylko około 20 stopni Celsjusza. Przejazd do centrum zajmuje mi około 1,5 godziny i kosztuje niespełna 1200 Jenów. Wysiadam na stacji Roppongi i idę około 800 metrów. Na miejscu okazuje się, że check in jest od godziny 17(!). Jestem mocno zdziwiony, co prawda nie liczyłem na wcześniejsze otrzymanie kabiny, ale myślałem, że będzie to godzina 15. Postanawiam zostawić plecak i ruszam na spacer w lekkim deszczu.
Pierwszym punktem jest Shibuya Corssing, czyli najsłynniejsze skrzyżowanie w Tokio, znane z tego, że ludzie przychodzą po prostu przejść się po pasach. Robi wrażenie zarówno z perspektywy przechodnia, jak i z góry, kiedy obserwujemy ludzi wchodzących z różnych stron na przejście.
Dalsza część już jutro, bo za chwilę 1 w nocy w Tokio, a ja jutro mam mocno napięty grafik pod kątem latania i muszę wstać za niespełna sześć godzin.Spacerując po Tokio dosłownie co kilka minut mija się sklepy 7/11, Lawsony czy też Family Mart. Są też rzadziej inne supermarkety. Do jednego z nich wszedłem kupić cos do picia. Zobaczcie jaki tutaj mają wybór. Ja postawiłem na gorzką herbatę o jakimś tam smaku, co miało pomóc ugasić moje pragnienie. Następnie zrobiłem się nieco głodny, więc udałem się do Genki Sushi. Miejsce odwiedzam już nie pierwszy raz, a to dlatego, że bardzo spodobała mi się jego idea i ceny. Zamawianie sushi i innych japońskich przysmaków za pomocą tabletu, które przyjeżdża do nas na tacce. Dodatkowo można wylosować grę w ruletkę i wygrać żeton, który upoważnia nas do wylosowania małej zabawki. Co najważniejsze sushi tutaj jest świeże i smaczne i tańsze niż to w supermarketach.
Odwiedzam też kilka losowych sklepów i w zasadzie wszędzie panuje już klimat Halloweenowy. Z uwagi, że w Tokio widziałem już naprawdę wiele, bo spędziłem tu sumarycznie pewnie ponad 2 tygodnie, jak nie więcej, to udaję się do parku Yoyogi, gdzie można spotkać setki osób biegających i jeżdżących na rowerach. Ja robię spacer i wychodzę z drugiej strony, żeby udać się do świątyni Meiji Jingu.